niedziela, 13 kwietnia 2014

Zielona herbata - nie tylko dla szczupłej sylwetki.


"Życzę Ci zdrowia, szczęścia, pomyślności (...)". Jest to tradycyjny zwrot używany przez ludzi składających życzenia urodzinowe. Nie bez przyczyny zdrowie znajduje się w pierwszej kolejności owej wyliczanki. Jest ono jednym z najważniejszych czynników gwarantujących nam szczęśliwe, długie życie. Od wieków ludzie starają się wynaleźć remedium na wszystkie choroby. Już w starożytności rozwijała się dziedzina nauki zajmująca leczeniem. Sporządzano przeróżne napary, wyciągi, esencje roślinne. Pierwotne ludy, bez względu na stopień rozwoju, szerokość geograficzną, czy też kulturę, specjalizują się w stosowaniu określonych roślin jako substancje lecznicze, zaś wiedzę tą przekazują sobie skrupulatnie z pokolenia na pokolenie. W średniowieczu wierzono w szamanów, którzy za sprawą magii mieli radzić sobie z chorobami. Na przestrzeni kolejnych wieków poznawano kolejne tajniki medycyny. Ogromny przełom nastąpił, gdy odkryto penicylinę. Zaczęła rozwijać się farmaceutyka. Obecnie firmy farmaceutyczne proponują leki i suplementy diety praktycznie na wszystko. Jednak pozostają aspekty naszego zdrowia, w których medycyna dalej pozostaje bezsilna. Są to między innymi nowotwory.
Część zdiagnozowanych chorób nowotworowych udaje się wyleczyć. Udział w tym ma połączenie nauk medycznych oraz wiedzy inżynierów genetycznych i biologów molekularnych. Ogromne wysiłki i finanse inwestowane w kolejne badania pozwalają opracowywać coraz to nowe leki mające na celu zatrzymać proliferację komórek rakowych, indukować w nich samozniszczenie, czy też znaleść substancje podwyższające skuteczność dotychczas stosowanych. Niestety często stosowane leczenie wiąże się z występowaniem szeregu skutków ubocznych. Myślę, że każdy z nas myśląc o chemioterapii ma przed oczami widok pacjenta, który w wyniku stosowanej terapii utracił włosy, jest słaby, blady i osłabiony.
Dlatego też bardzo interesujący wydaje mi się temat zastosowania substancji naturalnie dostarczanych przez naturę w celu leczenia chorób nowotworowych, a mianowicie Bioflawonoidów.
Bioflawonoidy, zwane też flawonoidami są to związki flawonowe należące do klasy substancji fitochemicznych, będące metabolitami roślinnymi. Mimo że w ścisłym znaczeniu tego słowa nie należą do witamin, określa się je wspólną nazwą witaminy P, ze względu na zanotowany szereg prozdrowotnych oddziaływań tej grupy związków roślinnych na ludzki organizm. Powszechnie znane są jako silne antyoksydanty.
Występują we wszystkich komórkach roślinnych, lecz największe ich stężenie występuje w nadziemnych organach nadając im kolory od jasnożółtego owoców cytrusowych do granatowego jagód. Ponadto chronią rośliny przed szkodliwym działaniem promieni UV-B, grzybów i owadów. Znaleźć możemy je w szeregu warzyw i owoców takich jak na przykład czerwone winogrona, wino, cytrusy, jagody, owoce bzu czarnego, czekolada oraz tytułowa zielona herbata.
Wiele badań prowadzonych przez naukowców na całym świecie dowodzi właściwości chemioprewencyjnych omawianych związków. Wynikają one z właściwości inhibitorów polimerazy DNA ssaków oraz topoizomerazy DNA człowieka. Szczególne właściwości hamujące w stosunku do wymienionych enzymów wykazują bioflawonoidy należące do klas flawonoli oraz izoflawonów takie jak kwercetyna, genisteina, kemferol oraz mirecytyna znajdująca się właśnie w zielonej herbacie.
Badania prowadzone na Kobe Gakuin University w Japoni wykazały, że spośród badanych flawonoidów izolowanych z zielonej herbaty (Camellia sinensis) mirecytyna była najsilniejszym inhibitorem enzymów zwanych topoizomerazami.  Zbadano działanie mirecytyny wobec komórek ludzkiego raka okrężnicy linii komórkowej HCT116. Wykazały one, że mirecytyna może być zdolna do penetracji błony komórkowej i dotarcia do jądra, gdzie może hamować działanie polimerazy i topoizomerazy II, co prowadzi do zahamowania wzrostu komórek. W obserwacjach dotyczących wpływu tej substancji na rozkład cyklu komórkowego komórek HTC116 wykazano, że zatrzymuje ona cykl w fazie G2 / M. Wynika to z faktu, że inhibicja działania polimerazy i topoizomerazy przyczynia się do zmniejszenia ekspresji lub funkcji wielu białek, które biorą udział w progresji cyklu komórkowego.
Mirecytyna ma działanie supresyjne w stosunku do innych linii ludzkich nowotworów, takich jak rak płuc, rak szyjki macicy, rak wątroby, rak piersi i rak prostaty, jednocześnie nie wpływając na wzrost komórek niezmienionych nowotworowo. Wyniki te wskazują, że mirecytyna może posiadać selektywne cytotoksyczne właściwości w stosunku do komórek nowotworowych bez skutków ubocznych.
Badania prowadzone przez Lamson D.W., Brignall M.S. dowodzą, że flawonoidy mogą podwyższać stężenie niektórych zastosowanych cytostatyków w komórkach nowotworowych, co jest istotne w przypadku opornych na działanie chemioterapeutyków linii komórek nowotworowych. Kwercetyna w warunkach in vitro, podwyższała stężenie deoksyrubicyny, genisteina zaś cisplatyny w komórkach raka piersi. W warunkach in vivo kwercetyna przyczyniła się do podwyższenia przeciwnowotworowego działania cisplatyny i busulfanu, nie modyfikując przy tym aktywności doksorubicyny i etopozydu.
Zatem zastosowanie tych naturalnie występujących w naturze substancji daje ogromna nadzieję w leczeniu szeregu chorób nowotworowych. Ukazuje również jak ważne jest, by pamiętać o tym, co natura sama nam dostarcza, zanim sięgniemy po metody chemicznej syntezy, bądź też tej opartej na metodach inżynierii genetycznej.

Dieta ponad wszystko!


Dieta jest czymś, co większości ludzi kojarzy się ze zrzucaniem zbędnych kilogramów. Zatem głównie wzbudza w ludziach negatywne emocje. Nasuwa myśli o drakońskich zasadach racjonowania każdego kęsa jedzenia, o głodzeniu się i nieustannej walce z nawet najmniejszą chęcią "przekąszenia" czegoś smacznego, co nie jest zielone i surowe. Tak właśnie jest postrzegane przez większość ludzi pojęcie diety. Wynika to z ciągłego dążenia ludzi do idealnej sylwetki.

Jednak dieta to nie tylko odmawianie sobie przyjemności z jedzenia! Dieta jest stylem naszego życia. Dieta jest prawidłowym bilansowaniem żywienia.  Dieta mówi bardzo wiele o człowieku, jego podejściu do życia i samego siebie. Aż wreszcie, dieta jest lekiem na wszystko!

Od dawna interesuję się wpływem substancji zawartych w roślinach, na funkcjonowanie ludzkiego organizmu. Bardzo fascynujący jest fakt, że bilansując odpowiednio dietę, można leczyć wiele chorób, a nawet zapobiegać ich wystąpieniu.
Przygotowując się do pisania pracy licencjackiej natknęłam się na książkę James'a F. Balch'a pt. Super antyoksydanty. Autor dzieli się w niej, swoja wiedzą na temat bilansowania diety w ten sposób, żeby można było za jej pomocą leczyć szereg chorób.
Szczególną uwagę zwróciłam na pewien krótki artykuł dotyczący "leczenia" zespołu Downa. Słowo "leczenia" ujęłam w cudzysłowie, ponieważ nie jest to dokładnie sposób na wyleczenie mutacji genetycznej, powodującej wspomnianą chorobę. Zastanowicie się, więc o co chodzi? Oczywiście dojdę do tego, ale najpierw wyjaśnię czym właściwie jest zespół Downa.

Jest to choroba wynikająca z mutacji genetycznej. Trisomia 21 chromosomu czyli występowanie dodatkowego chromosomu w puli genetycznej. 
Osoby zmagające się z tą mutacją przede wszystkim są opóźnione umysłowo. Mają mniejsze zdolności poznawcze – od lekkiej do umiarkowanej niepełnosprawności intelektualnej. Ponadto ich układ odpornościowy cechuje się pierwotnym niedoborem odporności. Często też dzieci rodzą się z wrodzonymi wadami serca wymagającymi interwencji chirurgicznej.
Widocznymi objawami jest migdałowaty kształt oczu, charakterystyczny dla ludów mongolskich (stąd też inna nazwa - mongolizm), wystający język, krótsze kończyny i krępa budowa ciała.
Długość życia osób z zespołem Downa jest zwykle krótsza. Powodem śmierci może być szybko postępująca demencja, niewydolność tarczycy i często występująca w późniejszych latach życia białaczka.
Poruszając aspekty społecznie wiadomo, że dziecko z trisomią nie będzie traktowane jak inne dzieci, nawet jeśli intelektualnie będzie stosunkowo sprawne, inne dzieci mogą z niego szydzić, gdyż ma inny kształt twarzy, często nie rozumie ironii, sarkazmu, nie potrafi wyczuć negatywnych zamiarów, ma bardziej krępą budowę. Oczywiście rodzice takiego dziecka raczej nie doczekają się wnuków, ponieważ para z zespołem Downa ma małe szanse na powodzenie w zmaganiu się z własnym potomstwem, które w przypadku dwojga partnerów z trisomią w 1 na 2 przypadki będą mieli tak samo chore dziecko.

 Jedynym wsparciem dla rodziców posiadających dzieci z zespołem Downa jest fakt, że ostateczny stopień rozwoju i komfort życia dziecka z zespołem Downa mogą poprawić działania zainicjowane już we wczesnym dzieciństwie, tj. prawidłowa opieka lekarska, akceptacja i zaangażowanie rodziny oraz edukacja i szkolenie zawodowe. Wrodzone wady serca zaś poddaje się interwencji chirurgicznej.
Czytając jednak charakterystykę choroby w podręcznikach znajduje się stwierdzenie, że istnieją jednak pewne fizjologiczne i genetyczne ograniczenia, których nie można pokonać.
Czy aby na pewno? W tym właśnie momencie pojawia się odpowiedź ze strony James'a Balach'a.
Autor pozwala nam spojrzeć na trisomię pod innym kątem, widzimy tę wadę genetyczną w nowym świetle. A światło to jest światełkiem w tunelu dla tysięcy rodziców. Na podstawie tej książki mogę wysunąć stwierdzenie, że trisomia 21 chromosomu nie musi oznaczać Zespołu Downa. Nie jest ono oczywiście do końca poprawne, ale to wyjaśnię za chwilę.
Najpierw trzeba wspomnieć co powoduje owa trisomia? Jednym z efektów posiadania dodatkowego chromosomu przy 21 parze jest zbyt duża ilość wolnych rodników, spowodowana nadmierna ekspresja genu odpowiedzialnego za syntezę dysmutazy ponadtlenkowej. W wyniku tego powstają w organizmie reaktywne wolne rodniki mogące prowadzić do powstawania zniszczeń, na przykład w obrębie mózgowia, a dokładniej degradacji neuronów w mózgu.
Jeszcze nawet u 4-miesięcznych dzieci z zespołem Downa mózg rozwija się prawie normalnie. Ale w ciągu pierwszego roku życia mózg zaczyna jednak zanikać, co wywołuje u dzieci niedorozwój umysłowy, a w wieku dorosłym chorobę Alzheimera
Taka wiadomość prowadzi do ważnego wniosku: Zmiany w neuronach nie mają charakteru wrodzonego! To nie mutacja genetyczna sprawia, że dzieci z zespołem Downa rodzą się z niedorozwojem umysłowym lub wszystkimi powikłaniami tego zespołu, natomiast stwarza ona warunki umożliwiające rozwój tych powikłań.
Grupa naukowców, która doszła do takich wniosków założyła Program Celowej Interwencji Żywieniowej, który jest częścią programu Badań Naukowych nad Trisomią 21. i służy przebadaniu potrzeb żywieniowych dzieci z zespołem Downa.
Fundatorka tego programu, Dixie Lawrence Tafoya, która ma dwoje dzieci z zespołem Downa, uznała, że jej dzieci przy urodzeniu nie były opóźnione w rozwoju, i chciała wiedzieć, co sprawia, że choroba ta postępuje. Jej dociekania doprowadziły do opracowania programu uzupełniania diety odpowiednimi składnikami, co obecnie stało się przedmiotem głośnych doniesień. Program ten opiera się na kompleksowym opracowaniu zestawu substancji odżywczych o właściwościach antyoksydacyjnych, pobudzających układ odpornościowy i zwiększających napięcie mięśniowe.
Wdrożenie nowych programów żywieniowych przyniosło ogromne efekty. Przede wszystkim:
  • U dzieci z przewlekłym zapaleniem zatok trwającym całe życie, w ciągu kilku dni dochodziło do udrożnienia zatok dzięki poprawie odczynów odpornościowych.
  • Ustępowały kłopoty z łaknieniem.
  • Dochodziło do zwiększenia zahamowanego do tej pory wzrostu.
  • Po uzupełnieniu cynku wyrównuje się czynność tarczycy następowała radykalna poprawa w zakresie sprawności ruchowej, mowy i wykonywania podstawowych czynności życiowych.
  • Podanie selenu również wspomaga układ odpornościowy i zwiększa ilość glutationu potrzebnego do usuwania nadtlenku wodoru.
  • Zjawisko samozniszczenia komórek nerwowych ustępuje suplementacji witaminami z grupy antyoksydantów.

We większości publikacji podaje się, że nie ma sposobu leczenia zespołu Downa. Zaleca się rehabilitację i trening umysłowy. Istnieją doniesienia o udziale inżynierii genetycznej, które budzą ogromne kontrowersje wśród ludzi obawiających się poważnych konsekwencji manipulowania ludzkim genomem.
Zatem, wiedząc, że zwykła zmiana żywienia może mieć  tak ogromny wpływ na jakość życia dzieci z trisomią chromosomu 21, nasuwa się pytanie, czemu nie mówi o tym opinia publiczna? Dlaczego lekarze nie informują o tym przyszłych rodziców? Czemu nie można znaleźć na ten temat żadnych publikacji naukowych? Pan Balach w swojej książce wspomina, że środowisko naukowe nie zainteresowało się wynikami pani doktor, ponieważ uznało je za dość wątpliwe. Moim zdaniem, nawet jeżeli efekty nie będą ogromne, zawsze warto zawalczyć o jakość życia niewinnych, często bardzo uczuciowych dzieci. Warto umożliwić im pewniejszy start w przyszłość i uchronić przez wykluczeniem społecznym.

I wnioski już zdecydowanie ogólniejsze: może zamiast sięgać po drastyczne metody medycyny, chirurgii i inżynierii genetycznej czasami warto wrócić do natury, która może dawać nam więcej odpowiedzi, niż spodziewamy się otrzymać? :)